1. I.
Jak wiadomo, błędem jest zbyt pochopne postrzeganie ducha języ-
ków jako szczególnie wnikliwego psychologa. Często bez potrzeby
rozpowszechnia on lub przynajmniej podtrzymuje rażące pomyłki
i zdumiewające przejawy naiwności, których źródło tkwi po części
w bezkrytycznym zachwycie obserwatorów zjawiskami, po części
zaś w ograniczonym materiale leksykalnym danego języka. Mimo
to w poszczególnych przypadkach sposób, w jaki każdy język two-
rzy swoje wyrażenia i pojęcia, niejednokrotnie ma pewne psycho-
logiczne uzasadnienie lub chociażby posiada aspekty godne uwagi.
W analizie psychologicznej zawsze dobrze jest mieć świadomość
używanej terminologii; często można się przy tym czegoś nauczyć,
nawet jeśli nie zawsze da się wykorzystać wyniki podobnych
badań.
Wydaje się zatem, że słowo „niesamowity” (niem. unheimlich) stano-
wi całkiem udany twór języka niemieckiego. Ma ono bez wątpienia
wskazywać, że osoba, której coś wydaje się „niesamowite”, w danej
sytuacji nie jest do końca „w domu” (niem. zu Hause), nie czuje
się „u siebie” (niem. heimisch); że dana rzecz jest lub przynajmniej
zdaje się jej obca. Krótko mówiąc, że z wrażeniem niesamowitości
rzeczy lub zdarzenia wiąże się b r a k o r i e n t a c j i.
Zamierzeniem niniejszego tekstu nie jest próba zdefiniowania
istoty „niesamowitego”; wyjaśnienie tego pojęcia miałoby bowiem
niewielką wartość. Wynika to przede wszystkim z faktu, że to
samo wrażenie nie musi wywoływać efektu niesamowitości u każ-
dego; co więcej, jedna i ta sama osoba nie musi za każdym razem
odbierać tego samego wrażenia jako „niesamowitego”, lub przynaj-
mniej nie musi go odbierać za każdym razem w ten sam sposób.
Nie chcemy przez to twierdzić, iż sformułowanie użytecznej defini-
cji pojęcia „niesamowitość” jest niemożliwe, być może daje się
bowiem przyjąć, że dla pewnego psychofizjologicznego spektrum
wrażenie wywołujące to uczucie będzie miało wspólne właściwości.
Przy obecnym stanie psychologii indywidualnej trudno jednak
liczyć na postęp wiedzy w tym zakresie.
Aby zatem zbliżyć się do istoty tego, co niesamowite – zamiast
pytać, czym ono jest, lepiej zbadać psychologiczny mechanizm
powstawania uczucia niesamowitości oraz to, jakie psychiczne
warunki są konieczne, by uczucie to się pojawiło. Gdyby istnieli
ludzie, dla których nic nie jest niesamowite, mielibyśmy do czynie-
nia z psychiką całkowicie pozbawioną tych podstawowych uwarun-
kowań. Pomijając te możliwe, skrajne przypadki, również poglądy
na to, co w tym czy innym wypadku można określać jako budzące
wrażenie niesamowitości, bardzo się od siebie różnią. Z tego wzglę-
du lepiej będzie na razie dodatkowo zawęzić obraz badanego za-
gadnienia i wziąć pod uwagę jedynie te procesy psychiczne, które
zgodnie z doświadczeniem oraz z pewną regularnością i w sposób
wystarczająco uniwersalny prowadzą do powstania subiektywnego
wrażenia niesamowitości. Tego rodzaju typowe wydarzenia można
z pewną dokładnością wskazać na podstawie obserwacji życia
codziennego.
Badając z tego punktu widzenia psychologię codzienności, łatwo
zauważyć, że wspomniany na początku, zastosowany w języku
obraz został wyprowadzony z bardzo zasadnej i łatwo dającej się
potwierdzić obserwacji.
Od dawna wiadomo, że większość ludzi darzy sympatią i zaufa-
niem to, co tradycyjne, znajome i dziedziczne; z nieufnością,
niezadowoleniem, a nawet wrogością przyjmując to, co nowe
i niezwykłe (mizoneizm). Daje się to w dużej mierze wytłumaczyć
O psychologii niesamowitego
Ernst Jentsch
Ilustracje Anna Zabdyrska
30
2. trudnością szybkiego i pełnego ustanowienia powiązań pojęcio-
wych przez podmiot, który stara się owe powiązania dopasować do
dotychczasowych wyobrażeń jednostki; innymi słowy – trudnością
opanowania nowej rzeczy intelektem. Mózg często unika pokony-
wania trudności, jakie stają na drodze do asymilacji danego zjawi-
ska i „umieszczenia” go w odpowiednim miejscu. Nie dziwi zatem
fakt, że mizoneizm będzie najsłabiej obecny tam, gdzie trudności
te są najmniejsze, gdzie proces asymilacji w odpowiednim kierun-
ku przebiega wyjątkowo szybko i żywo lub w szczególny sposób
(młodość, wysoka inteligencja czy permanentna niechęć do umiar-
kowanego sposobu oceniania rzeczy i reagowania, jaka występuje
na przykład w przypadku osobowości histeroidalnej).
To, co dobrze znane, nie tylko zatem wydaje się pożądane, ale
także łatwo jest przyjmowane jako oczywiste – niezależnie od
tego, jak bardzo jest niezwykłe i niezrozumiałe. Żaden człowiek
na świecie w zwykłych okolicznościach nie dziwi się, widząc rano
wschodzące słońce, ten codzienny spektakl od wczesnego dzieciń-
stwa zadomowił się bowiem w procesie wyobrażeniowym naiwnego
człowieka jako zjawisko zwyczajne i niewymagające komentarza.
Problem, wobec którego zagadki działalność rozumu pozostaje
przytępiona na skutek potęgi przyzwyczajenia, może jednak zostać
celowo wyjęty z ram zwykłego sposobu jego postrzegania. W przy-
wołanym przykładzie nastąpi to wówczas, gdy przypomnimy sobie,
że wschód Słońca nie zależy od niego samego, ale od ruchu Ziemi,
że dla mieszkańców Ziemi absolutny kierunek w przestrzeni jest
znacznie mniej istotny niż kierunek w odniesieniu do środka
Ziemi, i tak dalej. Wówczas może się pojawić osobliwe uczucie nie-
pewności, jakie u osoby o większych wymaganiach intelektualnych
nierzadko rodzi się samo wskutek percepcji codziennych zjawisk
i może prawdopodobnie stanowić ważny czynnik skłaniający jed-
nostkę do nauki i rozwijania wiedzy.
Jest zatem zrozumiałe, iż psychicznemu skojarzeniu „stary–zna-
ny–znajomy” odpowiada korelat „nowy–obcy–wrogi”. W tym
ostatnim przypadku pojawienie się poczucia niepewności jest
całkowicie naturalne, a brak orientacji może łatwo przyjąć formę
niesamowitego. W pierwszym przypadku pozostanie on ukryty tak
długo, jak długo błąd polegający na zakwalifikowaniu zjawiska jako
„znane–oczywiste” nie dotrze do świadomości jednostki.
Poczucie dezorientacji może wynikać z właściwej dla pierwotnego
człowieka niewiedzy, która w zwykłych okolicznościach jest przed
nim w dużej mierze ukryta za zasłoną codzienności. Pomijając
to zjawisko, pewne odczucia psychicznej niepewności powstają
szczególnie łatwo wówczas, gdy niewiedza jest bardzo wyraźna
lub gdy subiektywny odbiór sytuacji niepewności jest wyjątkowo
silny. Pierwszą z tych sytuacji można bez trudu zaobserwować
u dzieci: dziecko ma jeszcze tak niewielkie doświadczenie, że
proste rzeczy są dla niego niezrozumiałe, a nawet niezbyt skompli-
kowane sytuacje mogą mu się wydawać mrocznymi tajemnicami.
To jedna z głównych przyczyn, dla których dziecko jest zazwyczaj
tak bojaźliwe i niepewne siebie, a najbardziej lękliwe bywają dzieci
najinteligentniejsze – właśnie dlatego, że są bardziej świadome
granic swojej zdolności orientacji niż dzieci mniej bystre (choć
trzeba dodać, że gdy z kolei te opanują intelektualnie jakiś obszar,
potrafią być szczególnie przemądrzałe i śmiałe).
Osoby zdrowe, o ile nie są pod wpływem silnych emocji lub czyn-
ników szkodliwych dla psychiki, takich jak używki narkotykowe,
zmęczenie i tym podobne, zazwyczaj posiadają pewną umiejętność
szacowania własnej zdolności intelektualnej oceny sytuacji. Umie-
jętność ta może być ograniczona w przypadku, gdy nadmierna ak-
tywność asocjacyjna, na przykład skłonność do nadzwyczaj silnej
refleksyjności, nie pozwala na zakończenie procesu formułowania
sądu we właściwym czasie; w szczególności jednak może ona być
ograniczona przy nadmiernie wybujałej wyobraźni, która sprawia,
że rzeczywistość w częściowo mniej lub bardziej świadomy sposób
miesza się z wytworami apercypującego mózgu. Oczywiście musi to
mieć negatywne konsekwencje zarówno dla sposobu postrzegania
rzeczy, jak i zdolności odpowiedniego ingerowania w otoczenie.
Omawiane procesy nie muszą być wyraźnie wyartykułowane,
by wywołać rozpoznawalne uczucie psychicznej niepewności.
Wiele osób, nawet doskonale wiedząc, że są wprowadzane w błąd
nieszkodliwymi iluzjami, nie może stłumić wyjątkowo niemiłego
uczucia, gdy znajduje się pod naciskiem tego rodzaju sytuacji.
W czasie zabawy dzieci starają się wywoływać w sobie nawzajem
silne emocje poprzez groteskowe przebranie i zachowanie. Wśród
dorosłych zdarzają się wrażliwe natury, które nie chodzą na bale
maskowe, gdyż maski i przebrania budzą w nich w najwyższym
stopniu przykre odczucie, do którego nie są w stanie się przyzwy-
czaić. Ta nadmierna wrażliwość jest nierzadko zjawiskiem towa-
31
3. rzyszącym ogólnej skłonności do nerwowości. Ostatecznie nie ma
zatem większej różnicy, czy afektywną podatność na pewną katego-
rię w niewielkim stopniu niepokojących czynników, które zwykle
nie poruszają zdrowego człowieka, należy złożyć na karb szczegól-
nie intensywnego i szybkiego mnożenia wyobrażeń potencjalnych
następstw danego zjawiska, czy raczej – od strony przyczynowej
– należy stwierdzić, że podatność ta stanowi przesadną kombina-
cję, mniej lub bardziej uzasadnionych, niepokojących przyczyn
powstawania obrazów wywołujących afekt. Tak czy inaczej, silniej-
sze predyspozycje do zaistnienia tego rodzaju uczucia niepewności
kształtują się albo w pewnych warunkach zewnętrznych w wyniku
anormalnej podatności, albo wskutek powstania pewnej kondycji
psychicznej na gruncie takich niecodziennych stanów, jak na przy-
kład półsen, wszelkiego rodzaju oszołomienia, depresje i różnora-
kie skutki przerażających przeżyć, lęki, sytuacje ciężkiego wyczer-
pania lub zwykłe choroby. Również brak funkcjonowania ważnego
zmysłu może znacznie wzmagać w człowieku takie uczucia. Stąd
też w nocy, która – jak wiadomo – nie jest człowiekowi przyjazna,
ludzie są częściej i bardziej lękliwi niż w biały dzień, a wiele osób
odczuwa wyraźną ulgę po wyjściu z hałaśliwego warsztatu lub hali
maszyn, w której nie słyszy się własnych słów.
Cały zespół psychicznych stanów niepewności, do których wie-
lorako przyczyniają się anormalne warunki, może wykazywać
podobieństwa ze stanem ogólnej dezorientacji występującym przy
chorobach psychicznych lub stanowić fazę przejściową prowadzącą
do wytworzenia tegoż stanu.
Podobnie jak jednostka o nierozwiniętej, delikatnej lub zaburzo-
nej psychice może mieć afektywny stosunek do wielu zwykłych
zdarzeń życia codziennego, tak też afektywny odcień zyskuje
odbiór czegoś niezwykłego lub niewytłumaczalnego u umysłowo
zdrowych ludzi pierwotnych. Stąd wywodzi się osobliwy lęk przed
niezwykłymi jednostkami, które myślą, czują i postępują inaczej
niż większość, czy też przed zdarzeniami, które wymykają się
wyjaśnieniu lub których okoliczności powstania nie są znane. Nie
tylko dzieci z pewnym lękiem spoglądają na zręcznego kuglarza
czy innego artystę, jak byśmy go nie nazwali. Wprawdzie im wy-
raźniej rozpoznawalna jest kulturowa wartość pewnego zagadko-
wego zdarzenia, tym bardziej wywoływane wrażenie zbliża się do
przyjemnego i radosnego uczucia podziwu. Aby uczucie to mogło
powstać, jednostka musi rozpoznać w danym zjawisku pewną
wyższą celowość. I tak wspaniała technika wirtuoza lub chirurga
jest zaledwie podziwiana, podczas gdy „artysta”, który każe sobie
rozbijać na głowie polne kamienie lub połyka cegły i naftę, czy też
fakir, który daje się zakopać lub zamurować, nie spotyka się wśród
większości z rzeczywistym podziwem, lecz raczej pozostawia po
sobie inne wrażenie. Jednak również prawdziwemu podziwowi
towarzyszy czasem subtelny efekt niesamowitości, który można
psychologicznie wytłumaczyć bezradnością wobec pojawienia się
warunków powstania danego wyczynu; stąd też efekt taki nie wy-
stępuje u znawców danej dziedziny.
II.
Spośród wszystkich psychicznych niepewności, które mogą się stać
przyczyną powstania uczucia niesamowitości, szczególnie jedna
jest zdolna wywoływać dość regularny, silny i bardzo powszech-
nie znany efekt. Jest nią wątpliwość co do tego, czy żywa – jak się
zdaje – istota jest rzeczywiście ożywiona, i odwrotnie: czy martwy
przedmiot nie jest przypadkiem ożywiony. Efekt powstaje nawet
wówczas, gdy wątpliwość taka zaledwie niewyraźnie zaznacza się
w świadomości. Ów nastrój utrzymuje się tak długo, aż wątpliwości
zostaną rozwiane. Wówczas na jego miejscu pojawia się zazwyczaj
uczucie innego rodzaju.
W dawnych opisach podróży tu i ówdzie można przeczytać o sy-
tuacjach, w których człowiek przebywający w puszczy usiadł na
pniu drzewa, a ten, ku przerażeniu podróżnika, zaczął się nagle
poruszać i okazał się olbrzymim wężem. Gdyby przyjąć, że taka
sytuacja jest możliwa, stanowiłaby z pewnością dobry przykład
ilustrujący wspomnianą wyżej współzależność. Coś, co początkowo
wydawało się pozbawioną życia materią, ujawnia nagle poprzez
ruch swoją wewnętrzną energię. Może to być energia pochodzenia
psychicznego lub mechanicznego. Dopóki istnieje wątpliwość co
do natury dostrzeganego ruchu, a tym samym jego przyczyna po-
zostaje niejasna, u danej osoby utrzymuje się uczucie przerażenia.
Gdy okaże się, że ze względu na swoją planowość ruch pochodzi
z ciała natury organicznej, sytuacja zostaje wyjaśniona, a w związ-
32
4. ku z tym powstaje uczucie troski o własne bezpieczeństwo – które
jednak, przy całej intensywności, niewątpliwie zakłada pewnego
rodzaju intelektualne opanowanie sytuacji.
Takie same emocje pojawiają się w przypadku odwrotnym do
opisanego – na przykład gdy dziki człowiek po raz pierwszy widzi
lokomotywę lub statek parowy; szczególnie gdy dzieje się to nocą.
Trwoga będzie tu bardzo silna, gdyż z uwagi na zagadkowy, samo-
dzielny ruch maszyny oraz wydawane przez nią regularne odgłosy,
które osobie całkowicie niezorientowanej mogą przypominać
oddech, może ona łatwo wydać się ciałem ożywionym. Podobnie
dzieje się zresztą, gdy niezwykłe lub dziwne odgłosy są pojmowane
(najczęściej, jak można zaobserwować, przez lękliwe lub dziecięce
umysły) jako wykonywane głosem przez jakąś tajemniczą istotę.
Także epizod z Przypadków Robinsona Cruzoe, w którym Piętaszek, nie
znając jeszcze zjawiska gotowania wody, wkłada rękę do wrzątku,
by wyjąć znajdujące się tam (jak mu się wydaje) zwierzę, opiera się
na bardzo trafnym psychologicznie pomyśle literackim. Podobnie
płochliwość wielu zwierząt może mieć źródło w tym, że przedmiot
budzący w nich lęk wydaje im się ożywiony (zasada stracha na
wróble). Akurat w tym wypadku wspomniane wrażenie jest rezul-
tatem przesadnego oddziaływania, ponieważ aktywność asocjacyj-
na, która umożliwia człowiekowi przejście do innej sfery emocji,
jest u zwierząt bardzo znikoma. Tę „słabość” skutecznie leczy się
u zwierząt pociągowych i jucznych, między innymi pokazując lub
podając im podejrzany przedmiot do obejrzenia lub obwąchania,
dzięki czemu zwierzę dokonuje pewnego rodzaju intelektualnej
klasyfikacji wywołującego afekt przedmiotu. W ten sposób staje
się on jednocześnie czymś znanym i – jak wspomniano wyżej –
przestaje powodować grozę. Przypadek sprzed kilku lat, kiedy to
przy okazji wielkiego, uroczystego pochodu kilka idących w nim
oswojonych słoni rzuciło się do ucieczki na widok ziejącego ogniem
smoka Fafnera, powodując ogromne zamieszanie, nie powinien
zatem dziwić, skoro słonie te, jak wiadomo, nie czytały wcześniej
trylogii1
.
Dobrze znane jest nieprzyjemne uczucie, jakie w niektórych
ludziach wywołuje wizyta w gabinecie figur woskowych, panopti-
kum czy panoramie. W półmroku trudno jest odróżnić naturalnej
wielkości figurę woskową czy inną postać od człowieka. W niektó-
rych wrażliwych duszach taka figura nadal budzi nieprzyjemne
odczucia – nawet po rozstrzygnięciu, czy jest ożywiona, czy też
nie. Prawdopodobnie jest to spowodowane półświadomą, wtórną
wątpliwością, jaką wciąż od nowa automatycznie wywołuje po-
nowne przyjrzenie się figurze i dostrzeżenie w niej drobniejszych
szczegółów; a być może jest to tylko żywe wspomnienie pierwszego,
1
Aluzja do Tetralogii Wagnera (zwanej też czasem, jak tutaj, trylogią). Fafner
(w tradycji Fafnir) w mitologii starogermańskiej był pierwotnie karłem, u Wagne-
ra jest olbrzymem, który zamienia się w smoka i popełnia bratobójstwo, by wejść
w posiadanie pierścienia Nibelungów.
niemiłego wrażenia. Fakt, że figury woskowe często wykonuje się
z dbałością o szczegóły anatomiczne, może potęgować oddziaływa-
nie na uczucia, z pewnością jednak nie jest kwestią najważniejszą:
prawdziwe spreparowane zwłoki wcale nie muszą wyglądać równie
odrażająco jak odpowiadający im model z wosku. Na tym przykła-
dzie warto przy okazji zauważyć, jak prawdziwa sztuka z mądrym
umiarem unika dokładnego imitowania przyrody i żywych istot,
zapewne zdając sobie sprawę, że mogłoby to łatwo wzbudzać
niesmak odbiorców. Nie zmienia tego faktu istnienie polichromo-
wanych rzeźb w drewnie i kamieniu ani też możliwość zapobiega-
nia takim nieprzyjemnym efektom ubocznym w przypadku, gdy zo-
stanie jednak wybrany podobny sposób przedstawienia. Nawiasem
mówiąc, prawdziwa sztuka może podejmować próby wywołania
wrażenia niesamowitości, jednak zawsze czyni to wyłącznie za
pomocą środków artystycznych i w zgodzie z artystyczną intencją.
Osobliwy efekt niesamowitości staje się jeszcze bardziej wyraź-
ny, gdy imitacje ludzkiej postaci nie tylko stają się przedmiotem
percepcji, lecz dodatkowo wydają się wyposażone w określone
funkcje cielesne lub mentalne. Dzieje się tak w przypadku bardzo
nieprzyjemnego dla wielu ludzi wrażenia, jakie wywołują auto-
maty. Znów należy tu pominąć przypadki, w których obiekty te
są bardzo małe lub też dobrze znane wskutek codziennego użyt-
kowania. Lalka, która sama otwiera i zamyka oczy, czy też mała
automatyczna zabawka nie będą powodować tego rodzaju odczucia,
podczas gdy na przykład naturalnej wielkości automaty wykonu-
jące skomplikowane czynności, grające na trąbce, tańczące i tak
dalej wywołują uczucie dyskomfortu. Im subtelniejszy mecha-
nizm i im wierniej odwzorowana postać, tym silniej występuje
ten szczególny efekt. Fakt ten był wielokrotnie wykorzystywany
w literaturze w celu wywołania u czytelnika uczuciowego nastro-
33
5. ju niesamowitości. Przyjemność czerpana z utworu literackiego,
sztuki teatralnej i tym podobnych polega w dużej mierze na tym,
że czytelnik lub widz odczuwa wszystkie emocje, jakie przeżywają
bohaterowie sztuki, powieści czy ballady. W życiu nie lubimy się
narażać na ciężkie wstrząsy emocjonalne, jednak w teatrze lub
podczas lektury chętnie poddajemy się takim emocjom: dostar-
cza nam to silnych wrażeń, które wywołują w nas intensywne
poczucie życia, nie musimy jednak ponosić konsekwencji przyczyn
nieprzyjemnych uczuć, jeśli takowe miałyby okazję pojawić się
same z siebie w odpowiedniej formie. Z fizjologicznego punktu
widzenia odczuwanie takich emocji często wydaje się bezpośrednio
powiązane z przyjemnością obcowania ze sztuką. Choć brzmi to
dziwnie, być może istnieje bardzo niewiele afektów, które same
w sobie muszą być zawsze bez wyjątku nieprzyjemne. W każdym
razie sztuka większość emocji potrafi uczynić w pewnym sensie
dla nas przyjemnymi. Już u dzieci możemy zaobserwować pewne
upodobanie do historii o duchach: groza jest bodźcem, który – jeśli
zachowamy ostrożność i posiadamy odpowiednią wiedzę – można
z powodzeniem wykorzystać dla wzmocnienia ogólnego oddziały-
wania afektywnego, jakie stawia sobie za cel na przykład poezja.
Jednym z najbardziej niezawodnych chwytów, jakie stosuje się
w opowiadaniach, by wywołać wrażenie niesamowitości, jest
trzymanie czytelnika w niepewności co do tego, czy w przypad-
ku określonej postaci ma do czynienia z osobą czy z automatem.
Robi się to jednak w taki sposób, by niepewność nie znalazła się
w centrum uwagi i nie skłoniła odbiorcy do natychmiastowego
zbadania i wyjaśnienia sprawy, to bowiem – jak już wspomniano
– łatwo powoduje zanik odczucia niesamowitości. E.T.A. Hoffmann
wielokrotnie skutecznie wykorzystał ten psychologiczny zabieg
w swoich opowiadaniach fantastycznych. Wywołane w ten sposób
mroczne uczucie niepewności co do psychicznej natury danej
postaci zasadniczo przypomina pełne wątpliwości napięcie, jakie
powoduje dowolna niesamowita sytuacja, jednak wirtuozeria,
z jaką posługuje się nim autor, czyni je przydatnym dla poszuki-
wań artystycznych.
Równocześnie łatwo można uzyskać efekt niesamowitości,
przedstawiając – w sposób literacki lub fantastyczny – dowolny
nieożywiony przedmiot jako część organicznego stworzenia,
w szczególności nadając mu cechy antropomorficzne. I tak kro-
kiew nabita gwoździami staje się w ciemności szczęką jakiegoś
baśniowego zwierzęcia, samotne jezioro – gigantycznym okiem
potwora, a kontur chmury czy cienia – groźnym grymasem sza-
tana. Wyobraźnia, która przecież zawsze jest poetą, z najbardziej
niewinnych i obojętnych zjawisk potrafi niekiedy wyczarowy-
wać z najdrobniejszymi szczegółami przerażające obrazy – tym
obficiej, im słabszy jest zmysł krytyczny i im bardziej afektywnie
zabarwiona jest w danym wypadku kondycja psychiczna danej
osoby. Stąd też kobiety, dzieci i marzyciele szczególnie łatwo
ulegają uczuciom niesamowitości i niebezpieczeństwu widzenia
zjaw i duchów.
Jest to znowu szczególnie prawdopodobne w przypadku imitacji
istoty organicznej. Granica między patologią a normalnością
może tu zostać bardzo łatwo przekroczona. Wskutek halucyna-
cji człowiekowi znajdującemu się w stanie delirium, odurzenia
alkoholowego czy ekstazy lub też osobie przesądnej wydaje się, że
głowica kolumny czy figura na obrazie ożywa. Wówczas zagaduje,
rozmawia z nią lub z niej szydzi, ujawniając znajome cechy. Rów-
nież takie sposoby wywoływania efektów niesamowitości są często
stosowane przez poetów i prozaików. Popularnym i dość banalnym
chwytem jest przedstawianie jeżących włos na głowie historii, a na
końcu wyjawianie czytelnikowi w trzech wierszach, że wszystko to
było jedynie bezładnym snem. W ten sposób autor może bezkarnie
posunąć się bardzo daleko w prowadzeniu gry z psychiczną bezrad-
nością czytelnika.
Innym ważnym czynnikiem powstawania efektu niesamowitości
jest naturalna skłonność człowieka do wnioskowania na zasadzie
naiwnej analogii: skoro on jest ożywiony, ożywione są również
przedmioty należące do zewnętrznego świata; lub poprawniej – są
one ożywione w sposób identyczny. Ten psychiczny przymus staje
się tym bardziej nieodparty, im niższy jest stopień rozwoju inte-
lektualnego jednostki. Człowiek w stanie natury zaludnia otocze-
nie demonami, a małe dzieci z całą powagą rozmawiają z krzesłem,
łyżką czy starym gałgankiem i ze złością biją martwy przedmiot,
by go ukarać. Nawet w starożytnej Grecji, kraju o wysokiej kultu-
rze, w każdym drzewie mieszkała jeszcze driada. Nie dziwi zatem
fakt, że człowiek zaczyna obawiać się w rzeczach tego, co wcześniej
sam półświadomie przeniósł na nie ze swojej własnej natury; że
nie zawsze potrafi wypędzić ze swojej głowy duchy, które sam
w niej stworzył. Ta niemoc łatwo rodzi poczucie zagrożenia przez
coś nieznanego, niepojętego, coś, co dla człowieka jest równie
tajemnicze jak zazwyczaj jego psychika. Jeśli natomiast istnieje do-
stateczna orientacja co do procesów psychicznych i wystarczająca
pewność, że podlegają one pozajednostkowej ocenie, przedstawio-
ne stany (oczywiście, co warto podkreślić, w normalnych warun-
kach psychofizjologicznych) nigdy nie będą mogły powstać.
Kolejnym potwierdzeniem faktu, że źródłem omawianego tutaj
poruszenia jest w szczególności wątpliwość co do ożywionej czy
nieożywionej natury przedmiotów, lub – by wyrazić się jaśniej – co
do ich ożywienia w tradycyjnym rozumieniu, jest sposób, w jaki
laicy reagują na widok zewnętrznych objawów większości chorób
umysłowych i niektórych chorób nerwowych. Liczni pacjenci cier-
piący na takie dolegliwości robią na większości ludzi zdecydowanie
niesamowite wrażenie.
Tym, co możemy zakładać w odniesieniu do naszych bliźnich,
opierając się na doświadczeniach zwyczajnego życia, jest umiar-
kowana psychiczna harmonia, w jakiej pozostają względem siebie
ich funkcje umysłowe – nawet jeżeli od czasu do czasu niemal
u każdego z nas ujawniają się niewielkie odchylenia od równowa-
34
6. gi: zachowanie takie stanowi o indywidualności człowieka i daje
nam podstawę do jej osądu. Większość ludzi zwykle nie ujawnia
bardzo wyrazistych osobliwości swojej psychiki; najczęściej obja-
wiają się one, gdy przeżywamy jakiś silny afekt. Wówczas może
się nagle okazać, że nie wszystko w ludzkiej psychice ma transcen-
dentne źródło i że jest w niej jeszcze wiele elementarnych aspek-
tów dających się zaobserwować w sposób bezpośredni. Oczywiście
właśnie w takich przypadkach niejedno zachowanie daje się często
wytłumaczyć jako mieszczące się jeszcze w ramach psychologicznej
normalności.
Zdarza się jednak, że względna harmonia psychiczna zostaje wy-
raźnie zaburzona także dla osoby patrzącej z zewnątrz, a sytuacja
nie wydaje się błaha lub komiczna (na przykład jako konsekwencja
nieistotnego wypadku czy zdarzenia), ani dobrze znana (na przy-
kład upojenie alkoholowe). Wówczas nawet nieobeznany obserwa-
tor zaczyna niejasno sobie uświadamiać, że w obrębie tego, co do
tej pory zwykł był uważać za spójną psychikę, zachodzą procesy
mechaniczne. Nie bez słuszności zatem epilepsję określano mia-
nem morbus sacer, choroby pochodzącej nie z ludzkiego świata, lecz
z obcych, tajemniczych sfer. Epileptyczny napad drgawek odsłania
bowiem przed patrzącym naturę ludzkiego ciała – ciała w nor-
malnych warunkach tak pełnego sensu, celowego i funkcjonują-
cego harmonijnie pod kierunkiem świadomości – jako niezwykle
skomplikowanego i subtelnego mechanizmu. Jest to istotny powód,
dla którego atak epilepsji jest w stanie zrobić na otoczeniu tak
demoniczne wrażenie, podczas gdy napad drgawek histerycznych
w zwykłych okolicznościach powoduje tylko niewielkie zdziwienie.
Chorzy na epilepsję zwykle zachowują przytomność, upadają i ude-
rzają się w taki sposób, by nie odnieść obrażeń lub by były one jak
najmniejsze, co zdradza, że w istocie pozostają świadomi. Dodatko-
wo ich rodzaj ruchu często przypomina ukryte procesy psychiczne,
ponieważ niepokój mięśni realizuje tutaj pewną nadrzędną zasadę
porządkującą – co wiąże się z zależnością zasadniczej dolegliwości
od procesów wyobrażeniowych (a zatem znowu psychicznych).
U osoby posiadającej wiedzę na ten temat opisane emocje wystąpią
w tylko niewielkim stopniu lub nie wystąpią wcale, gdyż proce-
sy mechaniczne zachodzące w ludzkiej psychice nie są dla niej
niczym nowym. Nawet jeśli w konkretnych przypadkach jest ona
jeszcze narażona na liczne pomyłki w interpretacji ich przebiegu,
przynajmniej wie, że takie procesy istnieją i często odnajduje ich
ślad w innych sytuacjach. Stąd też ich pojawienie się nie jest w sta-
nie jej poruszyć w znaczniejszym stopniu. Oczywiście wspomniane
sytuacje tracą też łatwo swoje afektywne oddziaływanie, gdy ktoś
jest do nich przyzwyczajony; dotyczy to na przykład pielęgniarza
czy – o ile można tak powiedzieć – samego chorego.
Efekt niesamowitości, jaki u większości ludzi wywołuje wejrzenie
w system urojeń chorego, niewątpliwie opiera się również na tym,
że w człowieku pojawia się mniej lub bardziej wyraźne wyobrażenie
istnienia pewnego rodzaju przymusu (mechanizmu) asocjacyjnego,
który – stojąc w sprzeczności ze zwykłym postrzeganiem wolności
psychicznej – zaczyna pochopnie i niezdarnie podawać w wątpli-
wość przekonanie o tym, że jednostka jest ożywiona. Gdy odpowied-
nie okoliczności staną się zrozumiałe, zanika szczególny charakter
osobliwego stanu ducha, którego źródła należy się doszukiwać
jedynie w istniejącym braku orientacji na polu psychologii.
Również lęk, jaki wzbudzają martwe ciała (szczególnie ludzkie),
czaszki, szkielety i tym podobne przedmioty, daje się w dużej
mierze wytłumaczyć faktem, że ich widok zawsze przywodzi myśl
o ukrytym ożywieniu. Myśl ta często wdziera się do świadomości
w taki sposób, że jest nawet w stanie podważać to, co naoczne,
co z kolei stwarza warunki do powstania opisanego konfliktu
psychicznego. Powszechnie wiadomo, że uczucia takie w mniej-
szym lub większym stopniu zanikają u przedstawicieli określonych
zawodów, którzy są stale wystawieni na takie wrażenia. Pomijając
siłę przyzwyczajenia, duże znaczenie dla owego zanikania przy-
krego afektu pozwala na następujące zwykle w takich przypadkach
jego asocjacyjne przepracowanie. Nie ma przy tym większego
znaczenia, czy jest ono merytoryczne, czy też nie, jeśli tylko jego
rezultat został zaakceptowany przez jednostkę. Na przykład osoba
przesądna również na swój sposób opanowuje intelektualnie
znaczną część swoich wyobrażeń; ona też ma swoje wątpliwości
i swoje pewności. Fakt, że jej ogólny osąd nie jest trafny, niczego
nie zmienia z punktu widzenia tej psychologicznej rzeczywistości.
Silne jest ludzkie pragnienie intelektualnego opanowania otaczają-
cego świata. Pewność intelektualna dostarcza psychicznego schro-
nienia w walce o istnienie. Oznacza ona – niezależnie od tego,
w jaki sposób powstała – postawę obronną wobec ataku wrogich
sił. Jej brak jest równoznaczny z brakiem ochrony w epizodach
nigdy niekończącej się dla świata ludzi i organizmów wojny, na
której potrzeby wzniesiono najmocniejsze i niemożliwe do zdoby-
cia bastiony nauki.
Tłumaczenie z niemieckiego: Agata Żukrowska
KONSULTACJA MERYTORYCZNA: EMILIANO RANOCCHI
Tekst Ernsta Jentscha pierwotnie ukazał się jako artykuł Zur Psychologie des Unheim-
lichen, w dwóch numerach dwutygodnika „Psychiatrisch-Neurologische Wochen-
schrift” 1906, 8.22, s. 195–198, i 8.23, s. 203–205. Autor zmierzył się w nim po raz
pierwszy z psychologicznym wrażeniem niesamowitości. Do tekstu Jenstcha nawią-
zał Sigmund Freud w swoim eseju Niesamowite, który spopularyzował sam termin
i rozwinął myśl niemieckiego psychiatry. Jenstch miał też wpływ na stworzenie
pojęcia „dolina niesamowitości”. Niniejsze tłumaczenie jest pierwszym przekładem
na język polski tego ważnego dla kultury tekstu.
35